
BOKKA: Psucie tracków
O BOKKA napisano już bardzo dużo. To jeden z najgłośniejszych debiutów zeszłego roku na polskiej scenie elektronicznej. Wkrótce grupa rusza w dużą trasę koncertową, podczas której pojawi się m.in. w Katowicach, Poznaniu, Krakowie, Łodzi i w warszawskim klubie BASEN. Więcej informacji znajdziecie tutaj. Wiele osób zapewne liczy, że wówczas dowie się kto za tym wszystkim stoi? Mamy jednak niejasne przeczucie, że nie będzie to takie łatwe. Na podsycenie apetytu polecamy pierwszą część wywiadu z zespołem…
„Found Something”
(Bokka, 2013 Nextpop)
Intro do płyty było początkowo zupełnie innym tworem. Mystery Man zawsze kręcił na niego nosem, ale X i Y byli nieugięci. Dopiero kiedy zaczęliśmy układać ostateczną kolejność utworów na płycie, okazało się, że intro przeciąża cały materiał w stronę lat 80., a nie taki był nasz zamysł. Zrodził się więc pomysł zrobienia intro-zmyłki, po którym reszta materiału wejdzie z większego zaskoczenia, a jednocześnie zaznaczy, że mamy otwarte głowy. Idea była taka, żeby był to utwór lekko free jazzowy, ale jak to zrobić skoro nikt z nas nigdy nie grał jazzu? X wziął do ręki fagot, na którym nie grał od lat, zagrał kilka dobrze brzmiących dźwięków, po czym graliśmy tymi dźwiękami za pomocą TC Helicona. Ta partia okazała się magiczna i ośmieliła nas do szukania dalej w akustycznych instrumentach. Odkurzyliśmy leżące na szafie skrzypce po dziadku i powtórzyliśmy patent z TC Heliconem (procesor używany przede wszystkim do obróbki wokalu – przyp. red.), z tą różnicą, że X grał partię szybką, pociągając smyczkiem bez składu po strunach. Finalnie nikt z nas nie miał wątpliwości, że to ten numer musi rozpocząć płytę.
„Paris”
(Bokka, 2013 Nextpop)
Ten numer to wynik znudzenia metrum 4/4. Więc jest 5/4, co obecnie spędza sen z powiek wszystkim na próbach. Zarys kompozycji, melodia i tekst, podobnie jak przy większości numerów, powstały w jeden wieczór. Natomiast z beatem męczyliśmy się przez parę tygodni, jeśli nawet nie miesięcy. Ciągle byliśmy niezadowoleni. Albo było za gęsto, albo za rzadko, albo za słabo, albo za mocno i jeszcze to piekielne 5/4. Dograliśmy nawet kilka tracków żywych bębnów, które potem edytowaliśmy i przekładaliśmy w nieskończoność. Mieliśmy też niespodziewany problem ze stopą. Pierwotnie była mocno skręcona w prawo. Ale człowiek od masteringu zapytał wprost: „Co to k***a jest? Słuchaliście tego na słuchawkach?”. Argument, że nikt tak nie gra nie robił na nas wrażenia, ale posłuchaliśmy na tych słuchawkach i musieliśmy mu przyznać rację. Było dziwnie. Z kolei umieszczenie stopy w centrum sprawiało, że zabijała cały utwór. I wtedy nastąpiło olśnienie: niech stopa lata po kanałach! Wreszcie miks dostał upragnionego powietrza. Finalnie beat w „Paris” to mieszanina latającej stopy, dwóch tracków żywych bębnów i wielu elektronicznych farfocli.
„Strange Spaces”
(Bokka, 2013 Nextpop)
Numery powstawały do ostatniej chwili. Już masterowały się niektóre piosenki, a my nadal robiliśmy nowe. Ciężko było odpuścić, bo pomysły same przychodziły do głowy. „Strange Spaces” to trochę taka nasza wisienka na torcie. I jeden z bardziej energetycznych numerów na płycie. Dumni jesteśmy nie tylko z zaskakującej konstrukcji utworu, ale też z beatu, który w drugiej części żyje własnym życiem. Dużo było tutaj psucia tracków, by uzyskać ten charakter. Pierwotnie motyw otwierający X zagrał na gitarze. Ale finalnie wymieniliśmy ją na bas i zapięliśmy na nim flanger. To dało więcej głębi. Wokal Y nagrała na starego Telefunkena kupionego na e-bay’u za niecałe 100 złotych. Podczas nagrywania nie można się było za bardzo ruszać trzymając go w ręku, bo radykalnie zmieniała się charakterystyka dźwięku. Akurat przy tym numerze było to nie lada wyzwaniem. Efekt okazał się wart poświęcenia. W drugiej części numeru mieliśmy jednak ciągle niedosyt. Kompresja i pogłosy nie załatwiały sprawy. Czuliśmy, że trzeba zrobić coś bardziej radykalnego. Uruchomiliśmy więc kosmiczne urządzenie zaprojektowane przez Japończyka mieszkającego w Stanach, specjalizującego się w tuningowaniu np. kostki gitarowej Boss Pitch Shifter Delay lub prostych klawiszy Casio. Obudowuje je on dokładając kilkanaście nowych pokręteł i przełączników, z których każdy działa jak detonator. Trudno uzyskać nad tym kontrolę, więc efekt jest najczęściej kompletnym zaskoczeniem. Szalenie inspirujący instrument. Jak mamy kłopot, bo coś nam nie może usiąść w miksie, to sięgamy po niego i zazwyczaj nas nie zawodzi. Kiedy uporaliśmy się z wokalem została jeszcze kwestia solówki. Chcieliśmy, żeby była naprawdę chora. Żadne z nas nie gra sprawnie na gitarze, ale wajcha i Kaoss Pad załatwiły sprawę. To zdecydowanie jeden z naszych ulubionych numerów na płycie.
(zdjęcie: Darek Ozdoba)
Co państwo na to?