M8N: powrót do miejsca, w którym nas dawno nie było, albo może nawet nigdy
Przed Mironem Grzegorkiewiczem ważna rocznica. 8 marca 2018 roku minie równo 12 miesięcy od momentu, w którym warszawski muzyk, tym razem tworzący pod pseudonimem M8N, wypuścił do sieci pierwszy kawałek będący częścią projektu „The ULSSS”. Do października 2017 roku utworów, których założeniem było uwiecznianie – co rzecz jasna sugeruje symbolizująca nieskończoność ósemka – pewnych momentów ze swoich podróży zewnętrznych i wewnętrznych miał już osiem (sic!). Grzegorkiewicz wypuszczał je ósmego dnia każdego miesiąca. Od afirmacji ósemki, swojej szczęśliwej liczby, trochę odszedł, bo finalnie na wydanej 18 stycznia 2018 roku płycie „The ULSSS”, znalazło się dziesięć utworów. Album, przepięknie wydany przez Sadki Rec, zawiera jednak wiele innych symboli. Zacznijmy od tytułu, który nawiązuje do „Odysei” Homera i „Ulisessa” Jamesa Joyce’a, a skończmy na otwierającym płytę „Back To The Mirror”, które nie tylko poprzez tytuł budzi skojarzenia z mitem o Narcyzie. Na przestrzeni dwóch minut i czterdziestu dziewięciu sekund mamy do czynienia z nieustannym przenikaniem się rzeczywistości i iluzji, co słychać między innymi dzięki obecnym w utworze ludzkim głosom i ich kompletnie zniekształconym wersjom. Zamiast analizować każdy utwór w taki sposób, pozwoliliśmy, by o trzech piosenkach ze swojego eklektycznego elektronicznego albumu Grzegorkiewicz opowiedział nam sam. I zrobił to bardzo ciekawie.
„Railway Bars”
Słupki kolejowe wzięły się z wycieczki w okolice Bugu, przy wschodniej granicy Polski. Obserwowaliśmy leśną, pustą stację kolejową pełną wspomnień z dzieciństwa A. Słupki były wtedy elementem świata dziecięcego. Dało się je zdobywać niczym szczyty gór. Teraz są małe i krzywe i widzimy je już tylko jako element trakcji kolejowej. Migoczące podczas jazdy, wybijające rytm. Po tym doświadczeniu kawałek nabrał treści. Opowiada o powrocie do miejsca, w którym nas dawno nie było, albo może nawet nigdy. Tak czy owak, chodzi o poczucie czegoś znajomego. W kontekście albumu jest to początek podróży. Wszystkie pola układanki są jeszcze puste i podlegają wyłącznie spekulacji. Identycznie jak przed długo wyczekiwaną podróżą.
„Night”
„Noc” była odpowiedzią na mój pierwszy kryzys podczas realizowania projektu ULSSS. Jest to też pierwszy utwór, którego koncepcja zrodziła się spontanicznie, podczas pewnego koncertu w dawnej Eufemii (nieistniejący już klub muzyczny pod warszawską Akademią Sztuk Pięknych). Jest to wariacja na temat śniącego umysłu. Przez sen często mówimy w niezrozumiałym języku, prowadzimy jakąś formę aktywności, która jest nasza i nie nasza jednocześnie. „Noc” jest próbą wyobrażenia odłączenia się świadomości od nieświadomości. Czym byłaby ta pierwsza w odłączeniu od drugiej podczas śnienia jednostki? Czy nauczyłaby się czegoś z samej obserwacji? Jaki byłby tego skutek?
Bardzo mi zależało na odegraniu tej sceny poprzez dialog głosu i elektroniki. Od razu pomyślałem o Barbarze Kindze Majewskiej, która jest mistrzynią operowania głosem, obdarzoną niezwykłą wrażliwością. Nie zapomnę nigdy momentu kiedy odpaliłem po raz pierwszy nagrania Barbary. Nagrała nocną improwizację przy oknie otwartym na szumiący delikatnie Neapol. Ten powiew atmosfery dał od razu impuls do działania. Produkcja powstała bardzo szybko dzięki dodatkowym planom elektroniki nagranym przez Krzysztofa Dziubaka. Zanurzenie się w ten świat pchnęło ULSSS w nową stronę. Tę odważniejszą.
„Veins”
„Żyły” są początkiem i końcem. To był pierwszy kawałek stworzony pod kątem solowego wydawnictwa. Miał bardzo długą drogę, dojrzewał, zmieniał się i czekał. Też miał swój początek nad Bugiem. Tam obserwowałem pewną pociągłą rękę z piękną siatką żył pod skórą. Jest to jedno z tych idealnych wspomnień w naszych głowach. Potrafimy je odtworzyć z najmniejszymi szczegółami, poczuć ich klimat. Zanurzyć się i przestać liczyć czas.
Jest w tym kawałku dużo nadziei pchającej nas do przodu, jest też nostalgia, która każe zwolnić i rozejrzeć się wokół (a może tylko na siebie?). Początkowo utwór miał wersję graną wyłącznie na żywo. Nagranie powstało dopiero pod koniec 2017 roku. Proces produkcyjny zawsze zmienia utwór. Nie zawsze na lepsze. Tym razem udało się uzyskać bardziej magiczną i surrealną jakość (też silnie skojarzoną z wideo Nat Kontraktewicz, która zrealizowała samodzielnie klip do „Veins”). Żyły zamykają ULSSS. Jako dziewiąta, dodatkowa część jest przesłaniem, że KONIEC nie zawsze jest oczywisty.
Co państwo na to?