Kompozyt: Otwarta przestrzeń
Rok temu pisaliśmy o nich z zapartym tchem widząc w ich debiutanckim krążku „Synchronicity” nadzieję dla polskiej elektroniki (nie żeby miała się ona ostatnio najgorzej). Później – podsumowując najlepsze naszym zdaniem wydawnictwa muzyczne 2018 roku – zachęcaliśmy do bliższego zapoznania się z tym albumem. W tym czasie Kompozyt – polski duet post-dubowy osiadły w Londynie – zdążył nagrać świetny kawałek z 85-letnią legendą jamajskiej tradycji dubowej Lee „Scratchem” Perrym oraz przygotować drugiego LP zatytułowanego „Hybridism”. Znajdziemy na nim sporo typowych dla nich rozwiązań muzycznych, które sytuują ich pomiędzy postdubowym odrealnionym echem Jamajki a organicznym i przestrzennym ambientem a la Biosphere. Płyta stanowi także rezultat poczucia odpowiedzialności muzyków za los planety, który w związku z kryzysem klimatycznym, podejrzanymi eksperymentami z A.I. oraz niepokojącym ciążeniem ustrojów demokracji w kierunku różnych form autorytaryzmu, wydaje się zagrożony. Balansując pomiędzy zaangażowaniem i czystą formą, Kompozyt tworzą ciekawą propozycję muzyczną i komentarz polityczny dla świata, w którym przemiana goni przemianę, zaś wszelka tożsamość zmierza ku hybrydyczności.
Oddajmy głos chłopakom.
Na naszej debiutanckiej płycie „Synchronicity” czerpaliśmy inspiracje zarówno muzyczne, jak i producenckie z lat 70., 80. i częściowo 90. „Synchronicity” było napisane, zarejestrowane i zmiksowane na tzw setkę. Metoda ta miała swoje zalety, ale też i kilka wad. Udało nam się jednak uchwycić pewną cenną dla nas dynamikę i poczucie chwili.
Na „Hybridism” chcieliśmy spróbować czegoś trochę innego. Dalej jest tu tworzenie szkieletu muzycznego na żywo, synchronicznie. Dalej są tu dalekie echa zmutowanego dubu, choć przemycamy tu zdecydowanie więcej inspiracji ambientem, onirycznym techno czy szumem. Zdecydowanie unikaliśmy nadmiernych starań, aby płyta była „uber cool czy trendy”. Większość muzycznej sceny poszła w bardzo szybkie tempa, wiec my zwolniliśmy do śpiących 70-90 BPM. Coraz większą przyjemność sprawia nam iść pod prąd i robić swoje. Jest tu wolniej ale może przez to głębiej. „Hybridism” to dalej inspiracja naturą, pojawiają się jednak na płycie też echa przymglonego późną nocą i wczesnym porankiem miasta. Słychać to szczególnie w „Ghost Lights” i „Ethical Drift”.
Chcieliśmy stworzyć bogatą, wielowarstwową i ewoluującą muzykę. Chcieliśmy by nasza muzyka działała wielopoziomowo, a nasi słuchacze powracali wielokrotnie do niej, odkrywając nowe elementy i smaczki, które być może umknęły ich uwadze przy pierwszych przesłuchaniach.
Weźmy kawałek „Dust”, w którym jest około dwudziestu różnych warstw wokalnych. Tworzą one swoisty szkielet rytmiczny, pulsują w głębi i dodają tekstury. Za pierwszym razem słyszy się tylko monolityczny tłum głosów, potem pojedyncze warstwy mogą zacząć się ujawniać.
Koncept płyty „Hybridism” okazał się dla nas w pewnym sensie nieunikniony.
Muzycy grający razem na żywo, podobnie jak cząstki na poziomie kwantowym, synchronizują się nawzajem. Umysły, emocje, układy nerwowe po prostu się zlewają w jeden hybrydowy organizm. Co odróżnia nas od większości grup muzycznych to to, że jesteśmy braćmi, znamy się od zawsze i jesteśmy z sobą zżyci. Tylko garstka innych zespołów ma taki unikatowy układ artystyczny.
Na szczęście mamy dość różne osobowości i charaktery, co sprawia (mamy taką nadzieję), że muza jest przez to ciekawa i różnorodna.
Tak więc Kompozyt jest pewną eksploracją więzi międzyludzkich, rodzinnych i tego, co oznacza być braćmi i tworzyć wspólnie muzykę.
„Floating Into Being”
Płytę „Hybridism” otwiera biciem serca kawałek „Floating Into Being”, bicie serca zainspirowane bitem z korzennego reggae. Bicie serca może kojarzyć się z domem, może też dlatego był to pierwszy utwór, jaki powstał na nowej płycie, która w całości napisana została w Polsce, w Toruniu, i wyprodukowana w Londynie. Czy miejsce tworzenia wpłynęło na dynamikę na płycie?
„Floating Into Being” to najbardziej futurystyczny kawałek na „Hybridism”.
Nie chcemy narzucać naszym kawałkom sztywnych ram ideologicznych czy uproszczonych interpretacji, chcemy przecież zostawić słuchaczom otwartą przestrzeń dla ich bezkresnej wyobraźni. Możemy jednak mówić o naszych skojarzeniach… Konceptualnie, kawałek może opowiadać o narodzinach samo-świadomego bytu sztucznej inteligencji. Co prawda, jeszcze bardzo daleko jesteśmy od świadomego A.I. To, co potocznie nazywamy sztuczną inteligencją to na razie zaawansowane machine learning. Nie ma to nic wspólnego ze świadomością, która wynika z faktu, że mamy cielesność, zmysły, że czujemy. „Mój pies ma nieskończenie więcej samoświadomości niż najlepszy A.I. obecnie na świecie” – dopowiada Piotr. Dywagacje te są godne ŚP Lema, ale oprawę muzyczną można już przecież stworzyć.
„Dust„
„Ruszyli dalej asfaltową szosą w szarym świetle, szurając nogami w popiele, jeden całym światem drugiego”.
„Przywołaj rytuały. Gdy nie zostało już nic innego, upleć ceremoniał z pustki i tchnij w niego życie”. Cormac McCarthy, Droga
„Dust” to jeden z naszych najbardziej lubianych kawałków na płycie.
Idzie swoim tempem przed siebie, krajobraz bezkresu kąpie się w popołudniowym słońcu. Kurz i pył przesłaniają niebo, piasek sypie trochę w oczy. Post-apokaliptyczny świat? Może inna gorąca planeta? A może to pochód szlakiem buddyjskiej pielgrzymki do świątyni w sercu upalnego Kathmandu. Kurzawa i pył.
Słuchaliśmy „Dust” w kółko zaraz po zakończeniu nagrań. To najdłuższy kawałek na płycie. Kto w tych czasach ma dziesięć minut na wsłuchanie się, wyciszenie się i zatracenie w muzyce. A jednak.
Chcieliśmy, aby kawałek się rozwijał i ewoluował, na chwilę wzbijał się bezwiednie w powietrze, aby potem triumfalnie niczym szklany ptak z łopotem trzepoczących werbli rozbić się o twardą rozgrzaną skałę.
Natura na „Hybridism” ma formę postapokaliptyczną, zrujnowaną przez pasożytniczy tryb życia naszej cywilizacji. Słychać to właśnie w kawałku „Dust”, którym chcieliśmy zwrócić uwagę na konieczność działania w obronie przyrody. Od momentu jego powstania widzieliśmy wiele bardzo pozytywnych społecznych inicjatyw w obronie przyrody: jak choćby strajk przed szwedzkim parlamentem Grety Thunberg czy bezprecedensowy międzynarodowy ruch Extinction Rebellion. To jednak za mało! Gdzie są w tym wszystkim politycy? Gdzie są władze miast? Gdzie są szkoły?
Coraz częściej słychać głosy z międzynarodowych instytucji finansowych o konieczności inwestycji w odnawialne źródła energii, ale czy są to głosy w obronie przyrody? Bardzo to wątpliwe, bardziej przypomina to walkę o interesy.
Wystarczy przejść się ulicą mniejszego czy większego miasta w kraju, aby zauważyć, że zaczęły znikać krzewy, mniejsze i większe drzewa a zastępują je betonoza. Zielone Mazury próbuje się zmienić w spalarnię gumy. Nie wspominając o masowej wycince w Puszczy Białowieskiej pod płaszczykiem walki z kornikiem.
Niestety poza Polska nie jest lepiej. W Amazonii od lat pali się potężne połacie tropikalnego lasu, bo to szybsze niż wycinka, aby zachodni świat mógł upajać się brazylijską wołowiną.
„Feudal Relapse„
Zwykle nasze muzyczne inspiracje nie są jakoś wyraźnie odzwierciedlone w muzyce Kompozytu. Uważamy, że nasza muzyka wynika przede wszystkim z osobistych preferencji, z samego procesu twórczego i instrumentów, które używamy, bo one narzucają pewne brzmienie i sposób grania i interakcji. Tu jednak czuliśmy, że inspiracja mogła była przyjść zza kanału La Manche, gdyż słuchaliśmy wtedy płyty Jamesa Holdena pt.”The Animal Spirits”.
„Feudal Relapse” kojarzy nam się pastorałkowo, dworsko i średniowiecznie.
Z jednej strony jest to fantazja o powrocie do idylli, do czasów gdy świat wydawał się prostszy do ogarnięcia.
Z drugiej strony, muzyka jest wyrazem świata emocji, zwłaszcza tych nienazywalnych słowami. A świat obecnie, zwłaszcza na poziomie polityki, wydaje się cofać w kult silnych liderów załatwiających się na sedesach okutych złotem. Nie uważamy, żeby nasza muzyka była nazbyt polityczna, ale pewne treści naturalnie wnikają w człowieka.
Demokracja to jeden z najcenniejszych wynalazków w historii ludzkości. Fakt, w perspektywie naszego istnienia jako homo sapiens, to niezwykle krótki epizod. Jak wiemy, różne formy feudalizmu historycznie istniały przez tysiąclecia. Może ten kawałek jest ostrzeżeniem i przypomnieniem, aby doceniać to, co się ma. Pielęgnować to i ulepszać, a nie marzyć o szabelkach i konikach czcząc przed wizerunkiem jakiegoś wodza-feudała. W którym to kierunku pójdzie? Wolimy nie prognozować. Fajnie gdyby było, tak jak w kawałku, gdy pod koniec te feudalne popędy pękają i rozpadają się na szumowy pył. Oby.
Co państwo na to?