Heart & Soul: gitary w klimacie Twin Peaks
Wszyscy już napisali o Heart & Soul, nadzwyczajnym projekcie muzycznym, którego celem był nowatorski i kompleksowy powrót do Joy Division. Za projektem Heart & Soul stoją Bodek Pezda (ex-Agressiva 69, 2.47 Records, 2Cresky), Sławomir Leniart (ex-Agressiva 69, Made In Poland, 2Cresky), Piotr Pawłowski (The Shipyard, Made In Poland), Łukasz Klaus (CKOD, Clicks, NOT) i Łukasz Lach (L.Stadt, 2Cresky).
Jak zwykle ze sporym opóźnieniem, jednak my również wzięliśmy na warsztat to niebanalne przedsięwzięcie i chcemy dorzucić swoje pięć groszy. Nikt jeszcze w ten sposób nie zajął się w tym kraju twórczością chłopaków z Manchesteru: pierwsza produkcja Heart & Soul w formacie EP, składała się z kompozycji inspirowanych nieco odrealnionym, ciemnym klimatem piosenek Joy Division okraszonych, jakby wprost do tego stworzonym, niepokojącym i prowokującym zarazem, głosem Rykardy Parasol – gwiazdy amerykańskiego alterfolku z polskimi korzeniami; druga produkcja, stanowiąca główny temat niniejszego tekstu, to album zawierający siedem interpretacji utworów Joy Division. Nie są to jednak zwykłe covery, a raczej inteligentnie przemyślane aranżacje, które, usiłując oddać nastrój zimnofalowej melancholii, sięgają po oryginalne rozwiązania i patenty muzyczne rodem z przełomu lat 70. i 80. Nie chodziło przecież o zwykłe posłużenie się repertuarem Joy Divison, a raczej dosłowne wskrzeszenie go w nowym kontekście, oddanie hołdu mrocznej zadumie Iana Curtisa w czasach powszechnej nadprodukcji sensu (również w muzyce) i bezrefleksyjnego hiperoptymizmu.
Jeśli znów jesteśmy spóźnieni, to przynajmniej chcemy Wam zafundować coś specjalnego – sprawdźcie co na temat procesu powstawania płyty mają do powiedzenia jej producenci – Bodek Pezda oraz Sławomir „Dżabi” Leniart.
Bodek Pezda: Gdyby nie to, że Rykarda Parasol podczas naszej wspólnej sesji zaśpiewała Decades, pewnie nigdy byśmy tej płyty nie skończyli. Mając dziesięć aranżacji na koncert można było to zrobić na szybko, nagrać w takim samym składzie, ale wtedy co to za płyta. Nie chcieliśmy być kolejnym cover bandem. W związku z tym wymyśliliśmy z Dżabim plan.
Goście, goście…
„The Eternal” feat. Hania Malarowska
(Heart & Soul Present Songs Of Joy Division, 2014 Antena Krzyku / 2.47 Records)
Bodek Pezda: Od początku naszym założeniem było by ten album brzmiał trochę jakbym miał się ukazać w 4AD w latach 80. Staraliśmy się uzyskać spogłosowane brzmienie w taki sposób, jak to robiono wtedy. Stąd właśnie używanie starych efektów.
W The Eternal grają dwa fortepiany i dwóch pianistów. Do pewnego momentu nawet o sobie nie wiedzieli. Obaj pianiści – Michał Lamża i Paweł Lucewicz nagrali swoje wersje oddzielnie, połączone zaś zabrzmiały tak grobowo, jak na Joy Division przystało. Dodatkowo chcieliśmy to udropowić nieco bardziej współcześnie. Mamy trochę popsutych glitch samples (bardzo krótkie, minimalistyczne próbki dźwiękowe) – zrobiliśmy ich całą klawiaturę w samplerze. Zagraliśmy na chybił trafił, tak na czuja, kilka razy, a potem wybraliśmy najciekawsze fragmenty. Nikt nie potrafił zagrać takim soundem bębnów, jaki chcieliśmy, więc poszły z samplera, przepuszczone przez lampy Monstera.
Dżabi miał nie lada zadanie – miał nagrywać gitary w klimacie Twin Peaks. Używając baterii Strymonów (Timeline, Blue Sky) i Lovetonów (flanger) (Lovetone, Strymon – producenci efektów gitarowych w formie klasycznych kostek)oraz emulacji pieców w laptopie, uzyskał to niepokojące brzmienie. Najlepiej słychać to pod koniec utworu. Piotr Pawłowski – basista, nagrał bas w pięć minut. Transowy niski bas powoduje ostatecznie jeszcze większy niepokój niż fortepiany.
Kto jednak mógłby do tego wszystkiego zaśpiewać? Od razu w naszych głowach narodziła się idea zdecydowanie żeńskiego głosu. Będąc kiedyś na koncercie Rykardy Parasol zwróciliśmy uwagę na supportujący ją band o nazwie LoraLie. W chórkach śpiewała Hania Malarowska, i to właśnie ona przykuła naszą uwagę. Jak się potem okazało miała swój własny band – Hanimal. Rok później śpiewała dla nas Eternal i tak się nam spodobało, że z pewnością poprosimy ją jeszcze o jakieś gościnny udział w naszych produkcjach.
„Decades” feat. Rykarda Parasol
(Heart & Soul Present Songs Of Joy Division, 2014 Antena Krzyku / 2.47 Records)
Bodek Pezda: „Decades” to mój ulubiony utwór z repertuaru Joy Division. To był jeden z pierwszych aranżów. Chcieliśmy zrobić aranżację elektroniczno-gitarową. Punktem wyjścia był działający od czasu do czasu syntezator firmy Studio Electronic P-Five. Nagrałem główne motywy do intro oraz pod wokale i jakiś czas temu synth wysiadł i do dzisiaj nie działa, a nawet wywala korki w całym domu przy próbie włączenia. Oddał całą swoją moc dla tego albumu i padł. Całe brzmienie opierało się na automacie perkusyjnym, P-5 oraz brzmieniach mellotronu z samplera. Mieliśmy niezły old skul, ale trzeba było to jeszcze jakoś ożywić. Łukasz Klaus zagrał w studio (studio Tonn w Łodzi) kilka wersji perkusji live i już było wiadomo, że pójdzie to trochę w stronę naszego soundu EPki z Rykardą.
Jakby tego było mało, Dżabi zaczął dopisywać kompletnie kolejne gitary i numer nabrał niezłej potęgi. Zdaje się, że partia gitarowa kończąca album składa się z pięciu gitar. Dżabi przyznał się, że pracując nad tym albumem usłyszał całe spectrum artystów z lat 80. Przypominały mu się The Cure, The Mission, Bauhaus, New Order, Cocteau Twins, Dead Can Dance… Pracowało się super, bo mieliśmy już nagrane bardzo charakterystyczne wokale Rykardy. Nie opuszczała nas zatem świadomość, że całość musi mieć potężny, wręcz katedralny klimat. Jak zwykle wszystko uzupełnił hipnotyczny bas Piotra Pawłowskiego.
„Passover” feat. Olleck Bobrov
(Heart & Soul Present Songs Of Joy Division, 2014 Antena Krzyku / 2.47 Records)
Dżabi (Sławmoir Leniart): Od samego początku ten numer był dla nas nie lada wyzwaniem. Na żadnym z koncertów nie zdecydowaliśmy się go zagrać, bo okazał się najcięższy do zinterpretowania. Nikt nie chciał się dołować w taki sposób, bo pewnie skończyłoby się to jakąś grubą depresją. Dopiero po upływie czasu i decyzji o tym, że robimy płytę, pomyślałem, że podkłady, które zrobiłem do koncertów nasuwają mi pewien kierunek myślenia. Dałem się ponieść fantazji i dokonałem prawdopodobnie gwałtu brzmieniowego i aranżacyjnego na ikonie Joy Division. W trakcie tego gwałtu zaczęło dochodzić do mnie rówbież, że kombinując i szukając różnych rozwiązań, przelatuję przez wszystkie moje fascynacje i inspiracje muzyczne z okresu zimnej fali. Stało się jasne, że numer będzie miał charakter lat 80. Plastikowe bębny nasunęły się jako pierwsze. Ale momentem przełomowym, od którego poleciało już z górki stał się główny temat basu, który podchwyciłem na gitarze i to on wyznacza cały groove, do niego dobierałem całą resztę. Brzmienia partii gitarowych, z racji przesiąknięcia klimatem cold wave, stały się już tylko formalnością, i było oczywiste, że znaleźliśmy sos, w którym ugotujemy tę potrawę. Poszły w ruch moje ukochane Lovetony i Strymony, no i nie ukrywam sound toysy, od których chyba z Bodkiem jesteśmy uzależnieni.
Na tym etapie mieliśmy demo. Bodek spiął muzę charakterystycznym synthem, który stał się świetną zapowiedzią numeru. Współpracujący z nami przy innym projekcie – 2Cresky, Olleck Bobrov, zgodził się zaśpiewać do „Passover”. Wtedy zaczęło być jasne, że poszliśmy wspólnie w kontrowersje. Sposób, w jaki Olleck zinterpretował wokal Curtisa, budzi skrajne emocje. Ja wiem jedno: Olleck zrobił to tak, jak chciał i nie poszedł przy tym absolutnie na żadną łatwiznę. Gdy czytam w różnych recenzjach, że użyto w tym numerze pitch shifterów, tudzież harmonizerów do wokalu (korekta barwy i czystości partii wokalnych na etapie inwazyjnej studyjnej obróbki), to myślę sobie, że niektórym dziennikarzom naprawdę brakuje elementarnej wiedzy oraz tzw. ucha i wiary w ludzi. Trójgłos którym śpiewa Olleck jest zaśpiewany naprawdę. Każdy głos z osobna.
Konkludując: „Passover” na tej płycie to prawdopodobnie najbardziej zmieniona wersja w stosunku do oryginału. Może nawet wymyka się z tak zwanej wersji „typowo-coverowej”, ale czyż nie o to w tym wszystkim chodzi?
„Heart & Soul” feat. Rykarda Parasol
(Heart & Soul Present Songs Of Joy Division, 2014 Antena Krzyku / 2.47 Records)
Dżabi (Sławmoir Leniart): Podkłady z koncertów stały się bazą, od której trzeba było zacząć. Bardzo długo numer oscylował wokół oryginału. Momentem przełomowym stał się podobny zabieg, jak w przypadku „Passover”, a więc gitarka, która rozpędziła groove.
W tym kawałku za daleko nie pojedziesz ponieważ bardzo charakterystyczny rytm perkusji wyznacza całą podróż. W momencie, gdy dostaliśmy wokale Łukasza Lacha cała zabawa nabrała tempa. W wyniku mantry perkusyjnej wyłoniły się nowe tematy gitarowe. Pracując nad tym kawałkiem chcieliśmy, by miał surowy klimat i nie był przeładowany. Gdzieś z tyłu głowy słyszeliśmy tutaj Doorsów. Lekkość w śpiewaniu Łukasza narzuca styl w doborze brzmień i patentów, więc na zasadzie puzzli poukładaliśmy to tak, by ogólny obraz był przejrzysty i prawdziwy.
Piotr Pawłowski w mozolnym transie przez całe 5 minut i 45 sekund praktycznie nie zmienia pętli basu. Dla Pilichowskiego byłoby to chyba nie do wytrzymania.
Gościnnie pojawił się też na gitarce Goran z The Shipyard. Dodał kilka dubowanych akcentów i w ten sposób doszliśmy to finalnego produktu, który jest niby blisko oryginału, ale i nie do końca. Technicznie jak zwykle nie zastąpiony Pro Tools, Lovetony, Strymony, Sound Toysy, Guitar Rigg 6 i cała gama czegoś nieuchwytnego, co drzemie w tych wszystkich kostkach.)
Co państwo na to?