Hatti Vatti: źródła szumu
Zwykle w musicNOW! jest dużo literek o piosenkach, tym razem jednak będzie nieco inaczej, gdyż więcej niż literek, będzie piosenek o piosenkach. Poprosiłam Piotra Kalińskiego o dźwiękopis jego piosenek z nowego albumu „SZUM” i efekt przeszedł moje pierwotne oczekiwania: Hatti Vatti zaskoczył mnie formą, jaką wybrał, aby opowiedzieć nam o swoich utworach:
„Chciałbym Wam przedstawić listę utworów, które mają pośrednie i bezpośrednie przełożenie na powstanie lub charakter numerów z płyty „SZUM”. Czasami są to konkretne numery, czasami jakieś charakterystyczne rzeczy dla danych numerów, a czasem po prostu numery, które mnie ukształtowały jako twórcę. Polecam uważne słuchanie od początku do końca, wtedy znajdziecie punkty wspólne z japońskim muzykiem grającym na melodice, footworkowym DJ Manny, czy piękna kasetą „Китиці” od Svitlany Nianio”.
Jakakolwiek próba uszeregowania muzycznych inspiracji Hattiego według jednego klucza, gatunku, czy pojemnej szufladki jest bezcelowa, gdyż, jak sam artysta przyznał, każda z nich odnosi się do innej historii z jego życia. Zanim jednak Hatti Vatti porwie Was w szaloną podróż śladami swoich, zaskakujących czasami, inspiracji, wspomnijmy o poprzednim – równie ciekawym – albumie muzyka. „Worship Nothing” jest zupełnie jak wieczór na dachu blokowiska, który przedstawiono na okładce, nieco melancholijny, powolnie wciągający w swój niespieszny rytm. Słuchając tego albumu tracimy kontakt z rzeczywistością, więcej – zatracamy granicę pomiędzy jawą i snem, myśli wędrują w stronę wymarzonych nierzeczywistych krain, cały album utrzymany jest w nieco onirycznej poświacie, której nie powstydziłby się Brian Eno. „SZUM” porusza się w biegunowo odmiennej poetyce. Album od pierwszych dźwięków łapie za gardło swoją IDM-ową energią, przykuwa uwagę nawarstwieniem 8-bitowych dźwięków i wciąga ostrym, niemalże geometrycznym, rytmem. Trzy pierwsze utwory Math, Hikikomori i Warszawa nie pozostawiają chwili na wzięcie głębszego oddechu. Odrobina ukojenia przychodzi wraz z Haiku, jednak tylko na moment – Hatti Vatti zaskoczy nas na tej płycie jeszcze niejedną muzyczną erupcją. „SZUM” nie jest jednostajny i głuchy, to zdecydowanie ten rodzaju dźwięków tła, w których kłębią się ukryte struktury, chaos, w którym odznaczają się zaczątki nieubłaganej muzycznej symetrii.
Co państwo na to?