Free Games For May: Ciepły kocyk, herbatka i hałas
Gdańskie trio generuje miły dla ucha hałas nawiązujący do najlepszych lat muzyki gitarowej. Ich piosenki można usłyszeć na razie na dwóch EP-kach: „No Snow” i tegorocznej „Leave a Bruise”. Historia grupy to opowieść o kształtowaniu chaosu i przekuwaniu spontaniczności w formę. Poznajcie Free Games for May.
Zespół
Pascal: Pierwsze próby mieliśmy już w 2015 roku, Hania, Michał i ja poznaliśmy się w szkole. To było bardzo spontaniczne, chcieliśmy po prostu grać muzykę. Bardziej konkretna wizja przyszła z czasem.
Nazwa
Pascal: „Free Games For May” to wers z piosenki „See Emily Play” Pink Floyd, którą nagrali jeszcze z Sydem Barrettem. Inspiracja tym zespołem, szczególnie ich wczesną, psychodeliczną fazą była dla nas wspólnym mianownikiem kiedy zaczynaliśmy granie razem.
Hałas
Michał: Takie określenie naszej muzyki wzięło się chyba z wczesnych prób, gdy każdy chciał być po prostu głośny bez patrzenia na końcowy efekt. Z czasem opanowaliśmy ten chaos i przekuliśmy go w bardziej celowy hałas.
Hania: Hałas jest bardzo efektywnym środkiem wyrazu. Może być neurotyczny, ekstatyczny, katartyczny. Sprawia często wrażenie niezorganizowanego i uważam, że umiejętne operowanie nim daje bardzo dużo wolności w pisaniu. Akceptowanie niedociągnięć i chaosu często jest pierwszym krokiem do stworzenia czegoś niecodziennego. Taka jest przynajmniej moja opinia.
Inspiracje
Hania: Cięższe brzmienie „Leave a Bruise” wzięło się z naszej ogólnej fascynacji Sonic Youth i The Velvet Underground (szczególnie w „Watchdogs”). Od siebie dodam, że ostatnio fascynują mnie bardzo hałaśliwe zespoły, takie jak Daughters, Death Grips, Swans. Jeśli chodzi za to o teksty, zawsze fascynowali mnie songwriterzy, którzy bardzo prostymi słowami wyciągają ze słuchacza dokładnie to, czego trzeba. Kłaniam się tu The National. Lubię w piosence znaleźć kilka wersów, które są bardzo wyraziste i mocne, i trzymać się metafory, w której mogę zamaskować emocje.
Michał: Pytanie o inspiracje jest zawsze najtrudniejsze, ponieważ zmieniam je częściej niż bieliznę. Za wyjątkiem „Mermaids” nigdy nie robiłem muzyki z taką myślą, że ta konkretna piosenka Free Games for May musi brzmieć jak ta konkretna piosenka innego zespołu. W tym sensie inspiracją jest dla mnie wszystko, co wchłaniam przez osmozę.
Teraz
Hania: Powiedzenie, że 2020 jest trudnym rokiem to bardzo oczywiste stwierdzenie, ale myślę, że poradziliśmy sobie z pandemią całkiem nieźle. Po pierwsze udało nam się skończyć miks „Leave a Bruise”, po drugie powstają już szkice nowych utworów.
Michał: Rok 2020 jest absolutnie wyjątkowy i to wcale nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Było dużo czasu na autorefleksję, dużo czasu na skupienie się na muzyce. Brakuje tylko koncertów na żywo…
Przyszłość
Michał: Nie wiem co będę jadł dzisiaj na obiad, więc nie próbuję myśleć w dłuższej perspektywie. Overthinking to czysta droga do szaleństwa i smutku.
Pascal: Dopowiem tylko, że nie chcemy psuć niespodzianek, więc na razie nic nie zdradzamy.
Muzyka
Michał: Była w moim życiu zawsze. Bierze się najczęściej z głośników.
Pascal: Praktycznie cały czas czegoś słucham. Potrzebuję dużo nowej muzyki, odkrywanie jest dla mnie bardzo ważne i inspirujące.
Co poza graniem
Hania: Studiuję malarstwo, twórczość wizualna od zawsze była dla mnie bardzo ważna. Jeśli akurat nie tworzę muzyki, to maluję, jeśli akurat nie maluję, to piszę muzykę. Często miesza się to u mnie, mam wrażenie, że podobne motywy i nastroje pojawiają się w mojej muzyce i obrazach. Lubię też – bardzo amatorsko – robić zdjęcia, najczęściej analogowe, pojawiają się one na naszych okładkach.
Michał: Czytanie i więcej muzyki.
Pascal: Lubię oglądać filmy i tak jak w przypadku Hani wiąże się to z moimi studiami – filmoznawstwem. Czasem coś z mojego zainteresowania kinem przeniknie też do naszej muzyki, stąd chyba wziął się John Cazale w tytule utworu. Najbardziej fascynują mnie powolne, wyciszone filmy – prawdziwe „snuje”, które można znaleźć w twórczości Antonioniego, Herzoga czy Tarkowskiego.
„No Snow”
Hania: Na pierwszej EP-ce musieliśmy zdecydować, czy to co robimy jest wystarczająco dobre, by się tym podzielić i moim zdaniem podjęliśmy dobrą decyzję. Określiłabym ją, jako tą bardziej senną i cukierkową część naszej twórczości, w partiach gitarowych może słychać echo mojego sentymentu do U2 oraz fascynacji echem i przestrzenią. EP wyprodukował Paweł Osicki i jesteśmy bardzo wdzięczni, za „oszlifowanie” nas w naszej pierwszej przygodzie studyjnej. Pomógł nam odnaleźć się w tej nowej sytuacji i dodał od siebie dużo smaku.
Michał: To był eksperyment i zderzenie ze studyjną rzeczywistością. Pierwsze koty za płoty. Jeżeli idzie o proces to moim zdaniem warto wspomnieć, że album był nagrywany po nocach. Mam wrażenie, że to słychać. Jest spokojny i przystępny dla każdego jak ciepły kocyk i herbatka.
„Leave a Bruise”
Hania: Rzuciliśmy się tutaj na głęboką wodę i postanowiliśmy sami się wyprodukować. Michał zrobił tu kawał dobrej roboty i sprostać naszemu brakowi doświadczenia w tej kwestii. Bardzo długo zajęło nam znalezienie brzmienia tych piosenek w trakcie nagrywania. Powstały w 2018 roku na tygodniowym wypadzie na działkę. Dobrze zrobiło nam pisanie w ten sposób, przede wszystkim dlatego, że mogliśmy skupić się tylko na muzyce i pomysły były realizowane od razu, zamiast przez tygodnie siedzieć w szufladzie. Myślę, że ta spontaniczność została zachowana w gotowym efekcie, pozwoliliśmy sobie na bardziej płynne konstrukcje utworów, jak w „Bad Idea”. Zostawiliśmy też w ostatecznych wersjach pewne niedociągnięcia, które wzmacniają tylko to wrażenie spontaniczności, na którym nam zależało.
Michał: Chociaż album ten zaczyna mi się nieironicznie podobać, to chyba nie chcę jeszcze tak głośno go wychwalać, bo coś się we mnie skręca. Za dużo czasu i energii na niego poświęciłem. Jest zupełnie inny niż „No snow”. To już nie jest ciepła noc, tylko bardzo chłodny jesienny poranek. Muzyczka nie tyle zbuntowana, ile zdezorientowana?
„John Cazale Was a Dancer”
Pascal: Tytułowy bohater tekstu to popularny w latach 70. aktor, którego kariera poszybowała w górę, a następnie gwałtownie się załamała przez śmiertelną chorobę. Znany ze swojej wychudzonej sylwetki i neurotycznych postaci odgrywanych w filmach, takich jak „Pieskie popołudnie” czy „Łowca Jeleni”. Skrajne bieguny w życiu aktora były inspiracją nie tylko do tekstu, ale i warstwy muzycznej – budowana przez kilka minut dźwiękowa struktura się nagle rozpada się, regularność znika. Odniesienie do tańca, które również pojawia się w tytule, pozostawiamy otwarte, bez ścisłej odpowiedzi, może bowiem prowadzić zarówno przywoływać skojarzenia z karnawałem, jak i z motywem tańca śmierci.
„Magpie”
Hania: To ostatnia piosenka, która powstała na naszą nową EPkę. Pascal wpadł na pomysł zamknięcia jej „akustyczną balladą”. Długo zastanawiałam się nad tym, jak w ogóle wpasować tego typu utwór w nasze brzmienie i inspiracja spadła na mnie dopiero wtedy, gdy przestałam się tym zadręczać. Przyszło mi do głowy pierwszych kilka wersów i szybko nagrałam na dyktafonie pierwsze demo, żeby nie zapomnieć melodii. Kiedy już miałam tę podstawę, reszta przyszła naturalnie. Tekst jest właściwie bardzo prostą eksploracją zazdrości, zaborczości i egoizmu w relacji z drugą osobą. Nie muszę chyba tłumaczyć związku pomiędzy sroką a świecidełkami. Metafora bardzo prosta, ale również bardzo efektywna. Jeśli chodzi o aranżację, oddałam gitarę Pascalowi, a Michał wymyślił świetną i bardzo nastrojową partię syntezatora, która z resztą pozwoliła połączyć piosenkę estetycznie z resztą „Leave a Bruise” ja z kolei uparłam się przy wykorzystaniu grzechotki, co dodaje naturalności i prostoty.
„Still Too Bright”
Hania: Do partii gitary i perkusji, które ułożyli Pascal i Michał udało mi się dopasować jeden z tekstów, który napisałam na jakimś skrawku papieru dawno temu i przypomniałam go sobie dopiero wtedy, kiedy wpadłam na pomysł partii basu. „Still Too Bright” jest najbliżej naszej dream popowej estetyki z „No Snow” i tekst o niepewności, zaufaniu i sytuacji wymagającej delikatności wpasował się tu idealnie.
Co państwo na to?