Feral Atom: Zamglone melodie
Pod pseudonimem Feral Atom kryje się Ola Beręsiewicz, zdolna i samowystarczalna mieszkanka Białegostoku. Dawno temu, zafascynowana muzyką alternatywną, Ola sięgnęła po gitarę elektryczną i do dziś to ona jest najważniejszym przekaźnikiem jej pomysłów. Jej warsztat pracy tworzą także komputer i klawisze AKAI, a my, w konsekwencji, otrzymujemy przestrzenne, dream popowe dźwięki.
Uwaga! Ola, choć samej pracuje jej się bardzo dobrze, jest otwarta na kolaboracje.
Przed Państwem Feral Atom.
„Medicine”
„Medicine” to podróż przez idee destrukcyjnego zatracenia się w osobach, w myślach, czy substancjach – we wszystkim, co nas otacza i może pochłonąć w całości. Bardzo osobisty tekst, ale myślę, że każdy znajdzie w nim coś o sobie lub o osobach, które zna. To jeden z moich starszych kawałków, napisany dobre pięć lat temu. Postanowiłam nadać mu nową tożsamość w projekcie Feral Atom. Chciałam też przetestować samą siebie, zobaczyć jak bardzo zmieniło się moje myślenie odnośnie komponowania. Jak prawie wszystkie moje utwory, pomysł zaczął się od gitary. Potem wokal jakoś wygenerował się sam. Pomysły na pozostałe instrumentale pojawiały się równolegle w trakcie produkcji utworu, dzięki temu na bieżąco weryfikowałam wszystkie koncepty. Finalnie wyszła z tego eteryczna i nawet trochę mroczna, dream popowa atmosfera. Na początku utwór kompletnie taki nie był, ale ostateczna wersja o wiele bardziej do mnie przemawia. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że największą swobodę artystyczną odnajduję w sennych i, jeśli w ogóle mogę tak powiedzieć, zamglonych melodiach.
„Love”
„Love” to, jak tytuł wskazuje, utwór o miłości. O byciu przy swojej drugiej połówce w najtrudniejszych i najmroczniejszych chwilach, o próbie zrozumienia tego, przez co partner przechodzi. Czytanie w myślach to chyba marzenie każdego człowieka, szczególnie w takich momentach. Gdy wiem, że nie jestem w stanie dać wystarczającego ukojenia za pomocą słowa to jedyne, co mogę zrobić najlepiej to wiernie trwać. I pisać o tym piosenki.
To utwór, który napisałam całkiem niedawno w stosunku do rozpoczęcia jego produkcji. Inspirowałam się dark folkiem i alternatywą, w tym czasie słuchałam dużo artystów takich jak Chelsea Wolfe, Emma Ruth Rundle, PJ Harvey czy Daniel Spaleniak, których bardzo cenię. Produkcyjnie wciąż jestem w stadium bobasa i ciągle uczę się nowych rzeczy, metod, sposobów używania różnego rodzaju efektów i przyrządów w DAW. Ale z tym kawałkiem poszło szybko i sprawnie, praktycznie od samego początku wiedziałam, jak ma brzmieć i jaką atmosferę chcę uzyskać. No i się udało.
„Never Saw You Again”
To mój najnowszy, trzeci singiel, który ukazał się trzeciego lipca. Wyróżnia się na tle dwóch pozostałych, ale to dobrze, bo o to mi chodziło. Ten kawałek to mój hołd dla The 1975, czyli mojej ulubionej kapeli. Od zawsze miałam słabość do energicznych melodii gitarowych w duecie z brzmieniem syntezatorów. Takimi utworami chcę pokazać, jak wiele gatunków mnie inspiruje i jak wpływają na postrzeganie moich własnych utworów. Linię melodyczną stworzyłam kilka lat temu, jednak dopiero w tym roku udało mi się obrać jej wektor. Pierwotnie pierwsza część utworu brzmiała zupełnie inaczej, jednak nie do końca byłam do niej przekonana. Po wielu transformacjach znalazłam nareszcie odpowiedni punkt wyjścia dla całego utworu, a reszta już poszła jak po maśle. Od razu miałam ochotę tuptać nogą do melodii i pracowałam nad tym kawałkiem z uśmiechem na twarzy. Na samym końcu wpadłam na pomysł z bębnami. Wybrzmiewają wyraźnie w ostatniej części kawałka, dodają mu trochę energii i skoczności. Wszystkie trzy single zaprezentowane w tym roku dokumentują mój produkcyjny progres, który, mam nadzieję, najlepiej prezentuje się właśnie w „Never Saw You Again”. Ale mam jeszcze mnóstwo planów, więc na pewno będę próbować rozwijać swoją wiedzę i umiejętności w tym zakresie. Planuję też wydać w tym roku Epkę, przynajmniej w wersji cyfrowej.
Co państwo na to?