EABS: poczuliśmy, że możemy latać
Wrocławska ekipa pod kierownictwem Marka Pędziwiatra, łącząc jazzową energię ze słowiańskim duchem, w krótkim czasie dorobiła się miana „odnowicieli polskiego jazzu”. Występują zarówno na tradycyjnych jazzowych imprezach, jak i tych o bardziej otwartej muzycznej formule. W tym roku jednym z nich jest OFF, przed którym udało się nam wyciągnąć z nich parę słów na temat ich najnowszych poczynań.
„Love… Meaning ft. Coultrain and Ben LaMar Gay”
W 2010 roku za sprawą m.in. Maceo Wyro do Polski przyjechali zagrać koncert Coultrain i Black Spade pod nazwą Hawthorne Headhunters. Sebastian Jóźwiak już na lotnisku zapytał Coultrain’a czy nie wróciłby do Polski z własnym projektem i czy nie zaśpiewałby własnej muzyki opracowanej przez zespół EABS. Coultrain powiedział „tak”, i co się okazało… nie były to słowa rzucone na wiatr. Trzy lata później udało się zorganizować krótką trasę po Polsce (Wrocław-Warszawa). Pochodzący z St. Louis Coultrain przyjechał w towarzystwie Ben Lamar Gay’a, który był producentem jego ówczesnej płyty, a zarazem trębaczem i artystą cenionym wysoko w awangardowych kręgach Chicago. Kiedy robiliśmy próby przed tymi koncertami, stwierdziliśmy, że nasza muzyka nigdy nie była tak trudna. Kiedy przełamaliśmy barierę trudności ciężką pracą, poczuliśmy, że możemy latać. Nabrało to jeszcze większego sensu na koncertach, które były istnym szamaństwem. Chyba wtedy poczuliśmy zespołowo jak grać i przeżywać muzykę spirytualną. Był to ewidentnie przełom. Namiastkę tego koncertu można usłyszeć na naszej pierwszej płycie „Puzzle Mixtape”.
„Svantetic ft. Tenderlonious”
Dwunastocalowa Kraksa/Svantetic to nasze ostatnie wydawnictwo jeśli chodzi o tzw. „tryptyk komedowski”. Historię trzeba zacząć od koncertu w Opolu w roku 2017. Tam oprócz koncertu zostaliśmy zaproszeni na wywiad do Polskiego Radia Opole. Po drodze do studia natknęliśmy się na różne sprzęty na korytarzu radia. Stała tam między innymi tzw. dżinglownica (wielka maszyna z kawałkiem taśmy i jednym guzikiem do odtwarzania dżingla radiowego) i najwyższej klasy magnetofony szpulowe służące przez poprzednie dekady do rejestrowania muzyki przed rewolucją cyfrową. Zamurowani zapytaliśmy się redaktorów czy można cokolwiek jeszcze zarejestrować na tych magnetofonach? Okazało się, że radio nie tylko posiada jeszcze pełno czystych taśm, ale też studio nagraniowe, w którym stoją dwa takie magnetofony wciąż podłączone do aparatury i gotowe do ponownego użycia od wielu lat. Widząc nasze zauroczenie, po tym krótkim zwiedzaniu redaktorzy zmiękli i udało się ustawić termin nagrania. Był już rok 2018. Dzień po naszej wrocławskiej sesji nagraniowej albumu Slavic Spirits, skorzystaliśmy z okazji, że jest z nami nasz londyński brat Tenderlonious i ustawiliśmy się na następną szybką sesję w Radio Opole. Po zawitaniu w studio okazało się jeszcze, że gdzieś na górnej półce leży zakurzony Minimoog (dokładnie taki na którym grał Niemen). Był trochę rozklekotany. Można usłyszeć na nagraniu jego piękne niedoskonałości. To było niesamowite przeżycie. Nagrywanie na taśmę to nie tylko soczysta, nostalgiczna jakość. To wprawia też w niesamowity stan umysłu, że możesz nagrać tylko raz i nie będzie powtórek. Siadasz przed instrumentem i grasz tak jakby świat miał się za pięć minut skończyć… Zrobiliśmy to!
„Przywitanie Słońca„
Przywitanie Słońca to moja kompozycja i wiąże się z osobistą historią. W 2018 roku grałem ze Spiskiem Jednego jako Night Marks koncert w Szczecinie. Zostałem tam dzień dłużej, bo nazajutrz odbywały się muzyczne warsztaty związane z otwieraniem czakr organizowane przez moich znajomych. Była nas szóstka. Po rozmaitych sesjach oddechowych i otwieraniu czakr przeszliśmy do finałowego etapu w którym stawaliśmy na przeciwko siebie w parach śpiewając improwizacje. Żeby przełamać lody zaczęliśmy od naśladowania głosów ptaków i jęczących psów. Następnie zrobiliśmy to samo w pełnej grupie i stworzyliśmy piękne intuicyjne współbrzmienia. Ukradkiem nagrałem to zdarzenie. Kiedy wróciłem do domu stworzyłem demo Przywitania Słońca samplując te wokale. Melodia, która ostatecznie została zagrana przez instrumenty dęte pierwotnie też była wyśpiewana przeze mnie. Przekonałem też zespół EABS do kolektywnego zaśpiewania intro utworu na tej samej zasadzie, co w Szczecinie. Myślę, że ta kompozycja oddaje prawdę tamtego szczecińskiego mistycznego momentu.
Co państwo na to?