Wolves Like Us: Podnoszenie poprzeczki
Wolves Like Us to poważnie niedogolona core’n’rollowa horda z melancholijną posypką, wprost z ciemnej i zimnej Norwegii. Mogliście nawet o nich słyszeć – w połowie zeszłego roku grupie zdarzyło się koncertować w Polsce. Przesłuchaliśmy Wolves’ów pod kątem ich ulubionych utworów z debiutanckiej płyty „Late Love”. Opowiada Larsh Kristensen, niedogolony (oczywiście) gitarzysta i wokalista zespołu.
„Burns Like A Paper Rose”
(Late Love, 2011 Prostethic Production)
Prawie zawsze rozpoczynamy nasze koncerty tym utworem. „Burns Like A Paper Rose” to także pierwszy, bardzo energetyczny, kawałek na płycie. W wersji studyjnej fragment przed refrenem gościnnie śpiewa nasz dobry kumpel Gared O’Donnel z grupy Planes Mistaken For Stars. Wygląda na to, że nasze głosy brzmią bardzo podobnie, niewiele osób w ogóle zwróciło na to uwagę. Dla nas to duży zaszczyt – wszyscy w zespole jesteśmy fanami twórczości Planesów. Sądzę, że z powodu energii jaką wyzwala, „Burns Like A Paper Rose” zawsze będzie stałym elementem naszego koncertowego setu. Dodatkowo, sądząc po odbiorze, ludzie całkiem go lubią.
„Sin After Sin”
(Late Love, 2011 Prostethic Production)
Dla odmiany, tą piosenką zwykle kończymy nasze występy. Jest dość nietypowa jak na nas, w wersji płytowej nie brzmi szczególnie mocno, właściwego ciężaru gatunkowego nabiera dopiero podczas występów na żywo. Wszyscy w zespole uwielbiamy ją grać, a fragment łączący zwrotkę z refrenem ciągle przyprawia mnie o gęsią skórkę. Tekst dotyczy przerabianego tysiące razy, ale wciąż aktualnego tematu rozłąki z bliskimi podczas trasy koncertowej – całe miesiące bez bezpośredniego kontaktu to trudna sprawa, która potrafi odłożyć się z tyłu głowy.
„My Enemy”
(Late Love, 2011 Prostethic Production)
„My Enemy” to cover Afghan Whigs, pochodzi z „Black Love” – mojego ulubionego albumu tej grupy. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się nam go nagrać. Tego lata mieliśmy okazję spotkać chłopaków z Afghan Whigs, ich basista John powiedział, że po usłyszeniu naszej wersji, zdecydowali się włączyć „My Enemy” do repertuaru letniej trasy koncertowej. Nasze interpretacja zrobiła na nich tak duże wrażenie, że musieli udowodnić sobie, że potrafią zagrać to jeszcze lepiej niż my. Niesamowite, Afgan Whigs, jeden z moich ulubionych zespołów od przeszło 15 lat, i okazuje się, że nasz cover zmusił ich do podniesienia sobie poprzeczki!
Co państwo na to?