Michał Wiraszko (Muchy): Podlewanie kwiatów
Much chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać, dlatego wstęp nie będzie długi. Z trzema pełnometrażowymi albumami na koncie grupa ma ugruntowaną pozycję w kategorii rodzimego, otwartego na szeroką publiczność, gitarowego grania. Jeśli zdarzyło się tak, że ktoś ostatnie lata spędził pod lodem (o co z racji temperatury właściwie nie trudno) warto doprecyzować, że biorąc za punkt odniesienia stylistykę charakterystyczną dla HappySad czy Strachów na Lachy, Muchy znalazłyby się na tym mniej ludycznym, odważniej flirtującym ze współczesnymi trendami i lepiej uczesanym krańcu skali. Od wydania ostatniego krążka minęło już trochę czasu, ale gwarantujemy, że tego, o wybranych przez Michała Wiraszkę piosenkach, jeszcze nie słyszeliście.
„Ani Słowa”
(Chcecicospowiedziec, 2012, Universal Music Polska)
To przykład na to, jak długą drogę może przejść piosenka od wersji demo do odsłony albumowej. Jakkolwiek zawsze lubiłem ją śpiewać, nie do końca udana wydawała nam się jej forma muzyczna. No i z kilkuakordowej, nieco harcerskiej w swojej istocie przyśpiewki doszliśmy do dostojniejszego i mniej oczywistego utworu na płycie. W zasadzie nie tyle doszliśmy, co doszło do tego całkiem przypadkowo, wskutek kilku akordów zagranych na fisharmonii. Kiedy motyw „osiadł”, cała reszta pojawiła się automatycznie. Dla mnie środek ciężkości i moment rozliczeniowy naszej najnowszej płyty. Uwielbiam grać go na żywo.
„Nie Przeszkadzaj Mi, Bo Tańczę”
(Chcecicospowiedziec, 2012, Universal Music Polska)
Utwór dla nas dość przełomowy. Powstał w momencie roszad składowych i jest łącznikiem między drugą a trzecią płytą. Wszystko zaczęło się od riffu Szymona na perkusji – prosta, z jednej strony latynoamerykańska, z drugiej zaś nonszalancka i minimalnie „berlińska” pętla. Na pewno taneczna. Tekst powstał w trzy minuty w poznańskiej knajpie „Dragon”. Zresztą podobnie jak cały utwór na próbie. Bodajże George Harrison powiedział, że jeśli piosenka nie powstanie w dziesięć minut, nie powstanie w ogóle albo będzie złą piosenką. To na pewno jeden z naszych ważniejszych utworów. Ukazał się w trudnym dla zespołu momencie. Nie dość, że pomógł nam go przetrwać, to w zasadzie doprowadził ostatecznie do nagrania i wydania całej płyty.
„Łu”
(Chcecicospowiedziec, 2012, Universal Music Polska)
Wymyśliliśmy sobie, aby tym utworem zakończyć płytę. Na jego końcu pojawia się trzyminutowy instrumentalny motyw, który wygasza i wycisza całość. Chcieliśmy, żeby ludzie słuchając go, stracili na moment poczucie czasu. Żeby zajęli się czymkolwiek innym, nie wiem – myciem naczyń, grzebaniem w sieci albo podlewaniem kwiatów. Niech ta płyta kończy się na tyle niepostrzeżenie, żeby się w niej zasłuchać i nie zauważyć jej końca. Taki był zamysł. Tak czy inaczej powstał z tego całkiem udany koncertowy „zamykacz”. W trakcie kilku minut jego trwania scena się wygasza a my po kolei schodzimy do garderoby i czekamy na reakcję publiczności. „Chcą bisu czy nie?”
Co państwo na to?