Deerhoof: Właściwy sposób artykulacji
Odnoszę wrażenie, że zbliżający się wielkimi krokami, walentynkowy koncert Deerhoof ma spore szanse pozostawić widoczny ślad w zbiorowej świadomości zorientowanych na połamany garażowy hałas mieszkańców stolicy. I nie chodzi mi wyłącznie o ilość osób, które wirtualnie zadeklarowały chęć uczestnictwa w imprezie. Mam raczej na myśli fakt, że Lado ABC do spółki z DZIKiem, w którym to wiekopomne wydarzenie będzie miało miejsce, zręcznie wykreowali atmosferę przedkoncertowego oczekiwania. Nasza wątła cegiełka w tym promocyjnym tyglu to wywiad z Johnem Dieterichem, który właśnie macie przed oczami. O frekwencję raczej się nie martwimy, a cała reszta pozostaje w nadzwyczaj zręcznych rękach członków zespołu.
„Last Fad”
(La Isla Bonita, 2014 Lado ABC)
Pisząc muzykę do „Last Fad” miałem jedno założenie – chciałem by indywidualne partie instrumentów były tak proste, jak to tylko możliwe, ale jednocześnie ich relacja względem siebie miała ewoluować i rozwijać się przez cały czas trwania utworu w sposób najmniej oczywisty z możliwych. Uwielbiam ten sposób komponowania. Niestety, jeśli podczas koncertu cokolwiek pójdzie nie tak i któryś z muzyków wypadnie, nie ma najmniejszych szans byśmy wszyscy znowu spotkali się w tym samym punkcie – to dosyć stresujące. Szybka partia gitary jest autorstwa Satomi, która pisze dużo naprawdę szalonej elektronicznej muzyki. Początkowo były to dźwięki syntezatora – okazało się jednak, że wszystko znakomicie do siebie pasuje przełożone na gitarę. Końcówka „Last Fad” jest kompletnie nieprzewidywalna i daje nam masę frajdy podczas grania na żywo, nikt z nas do końca nie wie, co się wydarzy – każdego wieczora wychodzi nam ona zupełnie inaczej. To jedno z kryteriów którymi kierujemy się konstruując koncertowa setlistę – jeśli utwór pozwala nam odkrywać go na nowo zostaje z nami na dłużej.
„Black Pitch”
(La Isla Bonita, 2014 Lado ABC)
W „Black Pitch” pożeniliśmy mój utwór (początek) z piosenką autorstwa Grega (kończąca całość koda). Przez ostatnie lata napisałem całą masę utworów swingujących w podobny sposób. Lubię wynajdować sposoby by gitarowe riffy zwalczały struktury rytmiczne. Wszystko jest w jednym tempie i formalnie do siebie pasuje, ale można odnieść wrażenie, że gitara przeciwstawia się instynktownie wyczuwalnemu pulsowi utworu. To Greg wpadł na pomysł byśmy połączyli nasze utwory. Trafił, tym bardziej, że pokochałem jego kompozycję od pierwszego przesłuchania. Trudno mi się powstrzymać się od łez, gdy słyszę tak dobrą muzykę. Do tej pory nie próbowaliśmy grać „Black Pitch” na żywo, ale mam nadzieję, że w końcu przyjdzie jego czas. Grupowe partie wokalne na końcu powinny sprawić nam sporo radości.
Big House Waltz
(La Isla Bonita, 2014 Lado ABC)
To przykład utworu, którego złożenie do kupy trwało bardzo długo i wymagało wkładu wszystkich członków zespołu. Podstawy przyniosła Satomi – demo było w pełni elektroniczne. Zaczęliśmy od przenoszenia tych dźwięków na bębny i gitary. Greg dopisał melodie, gdy podstawowa struktura była już w pełni gotowa. Podczas ćwiczenia „Big House Waltz” w domu Eda stało się dla nas jasne, że potężny riff oparty na jednym dźwięku będzie punktem kulminacyjnym tego utworu. Graliśmy ten fragment, czyli dosłownie jeden dźwięk, przez dobre dwadzieścia minut, by znaleźć właściwy sposób artykulacji. Ed dołożył melodię, a końcówka opiera się na partii basu napisanej przez Satomi, kiedy reszta zrobiła sobie przerwę na lunch. Po złożeniu tego wszystkiego do kupy okazało się, że składowe idealnie do siebie pasują i mamy kompletną piosenkę. Tekst dopisałem dosłownie w ostatniej chwili.
Co państwo na to?