Dan Boeckner (Operators): Pieprzyć to, chodźmy potańczyć
W większości przypadków, próby mówienia o sprawach istotnych i trudnych za pomocą piosenkowej elektroniki kończą się mniej lub bardziej sztucznie. „Blue Wave” Operators to jeden z niewielu albumów, które zupełnie niepostrzeżenie pobudzają głowę w równym stopniu co resztę ciała słuchacza. O procesie powstawania trzech utworów z płyty opowiada lider zespołu Dan Boeckner (podpowiedź: wcześniej dokonywał podobnych, choć nieco mniej syntezatorowych, sztuczek w Wolf Parade, Handsome Furs i The Divine Fits).
„Control”
(Blue Wave, 2016, Last Gang Records)
Wszystko zaczęło się od jednostajnego, opartego na jednej nucie, acidowego jamu bębnów i basu z syntezatora 303. Jeśli wierzyć mojemu dyktafonowi, nazywał się „MILK F”. Spędziliśmy z Devojką bardzo dużo czasu na programowaniu bębnów zanim udało nam się zrobić to tak, żeby w refrenie brzmiały dobrze. Sam numer ma standardowy groove w 4/4, ale w refrenach odjęliśmy po jednym takcie, dzięki czemu są dziwne i trochę dzikie. Linię melodyczną końcówki zrobiliśmy z długiej frazy, która przypominała nam chór saksofonowy. Dev (Devojka – przyp. red.) odwróciła akordy w co drugim jej takcie, a na całość nałożyliśmy mój wokal. O ile dobrze pamiętam, finalnie zostaliśmy przy melodii z pierwszego podejścia na sali prób. Później, podczas nagrywania, Dev używała Pocket Piano z funkcją varispeed i zablokowanym MIDI, i w ten sposób skleiła wszystko w jedną całość. Jej partie w tej piosence bardzo przypominają mi moje ulubione fragmenty ścieżki dźwiękowej z gry Metroid.
Jeśli chodzi o tekst, to napisałem większość jeszcze zanim powstała muzyka. Przechodziłem przez trudny czas, często zdarzało mi się siedzieć do późna i zapijać do nieprzytomności, czytając na Twitterze reakcje ludzi na różne newsy. Trump właśnie ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta, a strzelanina lub zabójstwo z rąk policjanta raz na parę tygodni były w Ameryce normą: „Another year, another year of election” („Kolejny rok, kolejny rok wyborów”). Z kolei refren („And when you’re gone, there’s only the document of what you’ve done”/”A kiedy znikasz, jedyne co zostaje to dokumentacja twoich czynów”) jest wycelowany w ludzi takich jak Peter Thiel czy Pierre Omidyar (pierwszy jest założycielem eBaya, a drugi to współzałożyciel PayPala i jeden z pierwszych inwestorów w Facebooka – przyp. red.), którzy wydają się niesamowicie potężni a jednocześnie zupełnie bezkarni za swoje działania i zło, które wyrządzają. Zostawiają po sobie tylko smutek. Szczególnie miałem wtedy na myśli Omidyara. Z drugiej strony chodziło mi też o dziwny fenomen nieusuwalnej, ale tak naprawdę nic nie znaczącej spuścizny, jaką każdy z nas zostawia w mediach społecznościowych. Wiem, wszystko to brzmi, jakby „Control” powstało z wściekłości i poczucia nieuniknionej zagłady… i trochę tak jest, ale tylko do pewnego momentu. Chciałem na samym końcu podnieść tę ciemną kurtynę, zmienić wcześniejszy rytm. Finał ma wyważać drzwi: „Pieprzyć to wszystko, wychodzę. Chodźmy potańczyć”.
„Blue Wave”
(Blue Wave, 2016, Last Gang Records)
Kiedy pisaliśmy piosenki na album, Devojka i ja często rozmawialiśmy o depresji. Ona opisywała ją jako opadającą, niebieską falę („Blue Wave”) i nie mogłem sobie wybić z głowy tego wyobrażenia. Nieagresywnego, ale przytłaczającego ciężaru, któremu człowiek się po prostu poddaje. Nagrałem kilka depresyjnie brzmiących akordów na syntezatorze i zrobiłem z nich sekwencję do zwrotek. Chciałem, żeby dla równowagi bębny były jak z „Maneater” Hall & Oates i aranżacja właściwie zrobiła się sama. Natomiast linia wokalna jest chyba najtrudniejszą, jaką kiedykolwiek napisałem. Spędziłem na sali prób jakieś sześć godzin usiłując zaśpiewać ją jak należy. Na koniec przepuściliśmy gitary i automat perkusyjny przez Micro Brute, dopasowaliśmy je do piosenki i ustawiliśmy wszystkie filtry tak, żeby wskaźniki były na czerwonych polach. Chciałem do tego krautrockowej perkusji, więc męczyliśmy Sama, żeby upraszczał partie bębnów aż do poziomu jaskiniowców. Od razu zrobił to dobrze, ale nagraliśmy jeszcze około dwudziestu innych podejść, chociaż i tak finalnie wykorzystaliśmy to pierwsze. Było doskonałe. Dev i Graham zebrali pedały gitarowe, ułożyli z nich zestaw jak na stole Doktora Frankensteina i dzięki niemu zrobili z syntezatorów fuzzowe piekło. Na końcu piosenki jest jeden fragment, który kojarzy mi się z „Faith” George’a Michaela, co przypomina mi moją mamę, a to z kolei poprawia mi humor.
„Space Needle”
(Blue Wave, 2016, Last Gang Records)
Przyśniło mi się kiedyś, że przedmieścia Kalifornii, na których mieszkałem, były tak naprawdę kolonią na planecie niezupełnie przyjaznej ludzkiemu życiu, ale mimo wszystko lepszej niż Ziemia. Obudziłem się i zacząłem sobie wyobrażać jak mogłoby wyglądać losowanie kto pierwszy tam wyjedzie. Ludzi czekających w kolejce żeby zacząć swoje życie od nowa, marzących o własnej małej farmie na Alpha Centauri, podczas gdy finalnie i tak żaden z nich nigdzie by nie poleciał.
Naprawdę ciężko pracowaliśmy nad syntezatorowym dronem i podczas nagrywania overdubów, Dev wymyśliła na starym syntezatorze Jem linie melodyczne, które wypełniły ten numer. Żeby uchwycić dźwiękiem atmosferę pozaziemskiej kolonii, przepuściłem nagrane przez siebie kiedyś odgłosy żab przez filtry i dołożyłem chaotyczny reverb. Wers „on the screen everything’s true for a moment” („na ekranie wszystko jest prawdziwe przez chwilę”) jest o nadziei, ale też o degradacji prawdy w post-cyfrowym świecie. Kiedy na Islandii zagraliśmy tę piosenkę po raz pierwszy na żywo, od razu wiedziałem, że to właśnie ona musi zamykać album.
Co państwo na to?