Bambara: Izolacja, hałas i harmonie
Oto suplement do opublikowanej niedawno recenzji albumu „Stray” grupy Bambara. Pierwotny tekst powstawał w zupełnie innej rzeczywistości i nic nie zapowiadało jej rychłego końca. Wywiad z perkusistą bostońskiego trio publikujemy w momencie, gdy wszystkie plany zostały zrewidowane i zawieszone, nikt do końca nie wie co dalej, albo raczej jak źle się to skończy. Poniższy opis procesu twórczego w dużym zbliżeniu powinien na moment odwrócić Państwa uwagę. Opowiada Blaze Bateh.
>>> Read the interview in English
„Miracle”
„Miracle” miało swój początek jako akustyczna piosenka napisana przez Reida. To pierwszy utwór, za który się wzięliśmy oraz ten, który podczas prac przeszedł największą ilość transformacji. W pewnym momencie nie było nawet pewne czy uda nam się skończyć, ale wpadłem na pomysł, by spowolnić całość i dodać partię trąbki. Po tym zabiegu było dla mnie jasne, że „Miracle” będzie znakomitym otwarciem dla naszego albumu. Także tekst wydaje się świetnym wprowadzaniem w tematykę oraz specyficzny typ postaci, z którymi skonfrontujemy słuchacza w kolejnych utworach. Już w studio wpadliśmy na kilka dodatkowych pomysłów, które dodały „Miracle” charakteru – dograliśmy kopanie w stołek perkusyjny oraz partię na pianinie Rhodesa. Reid napisał tekst do outra już podczas rejestracji wokali. Bardzo zależało nam by partia basu prowadziła słuchacza przez wszystkie meandry utworu, trochę jak tory podczas przejażdżki kolejką w wesołym miasteczku.
Ostatni element to partia smyczków, która odpowiednio uwzniośliła refren na wzór piosenek Walker Brothers, ale również przydała zwrotkom coś nieco klimatu twórczości Laurie Anderson. Nasz przyjaciel Adam odwiedził nas piwnicy, gdzie rejestrowaliśmy album i dograł niezliczoną ilość partii skrzypiec, hałasu i harmonii.
„Serafina”
„Serafina” to ostatni utwór, który złożyliśmy do kupy. Przez długi czas mieliśmy tylko luźne fragmenty. Wiedzieliśmy tylko, że chcemy napisać szybką piosenkę, więc nagrałem kilka energicznych partii bębnów podczas jednej z pierwszych sesji z Drew (Vandenberg – producent albumu „Stray”). Pisząc partię gitary i basu cały czas o nich pamiętaliśmy, zostały użyte w wersji demo. Chcieliśmy by bas i bębny ściśle współpracowały – miały być solidną podstawą dla całej zwrotki. Zwróćcie uwagę, bęben taktowy wypełnia każdą pauzę w partii basu, stąd wrażenie, że utwór pędzi.
Chwilę zajęło nam dopracowanie hałasu, który odzywa się w drugiej części każdej ze zwrotek. Mieliśmy warstwy zmanipulowanych syntezatorów i wokali – same w sobie brzmiały świetnie, ale ciągle brakowało nam w tym siły.
To Reid wpadł na pomysł by refren miał konstrukcję call & response (druga fraza odpowiada na pierwszą) i to sprawiło, że utwór nabrał życia. William i ja nie widzieliśmy się z Reidem kilka miesięcy – odizolował się by napisał teksty na płytę. Spotkaliśmy się w studio, posłuchaliśmy co stworzył i byliśmy zachwyceni. Udało mu się wyciągnąć na wierz zwichrowane, ogniste aspekty partii gitary – to wszystko było w tekście.
„Machete”
„Machete” to kolejna piosenka, która przeszła wiele transformacji. Na początku był noisowy utwór, nad którym pracowaliśmy od miesięcy. Kilka warstw przetrwało do wersji ostatecznej – zapętlony hałas w bridge’u i rozedrgana partia gitary grana techniką slide – jednak większość nie przetrwała próby czasu. William zaproponował skoczną partię basu i wtedy nasz sposób myślenia o „Machete” ostatecznie się zmienił. By nadać je jeszcze większą rolę dodaliśmy marszowe bębny. Zależało mi na długiej progresji akordowej, która można by nałożyć na partię Williama. Zagrałem ją Reidowi na klawiszach, który momentalnie dołożył swoją gitarę. W końcu wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować. Podczas rejestracji w naszej piwnicy postanowiliśmy zapętlić ostatni refren, by dać Reidowy szansę na rozbudowanie partii wokalu. Tekst „Machete” wywołuje u mnie dreszcze ilekroć go słyszę, myślę, że to jeden z naszych najlepszych utworów.
Bambara: Isolation, noise and harmonies
„Miracle”
“Miracle” actually started out as a fingerpicking song that Reid wrote on an acoustic guitar. It was the first song we started working on, and it’s gone through more transformations and reiterations than any other song on the record. At one point it looked like it might not make the cut until I decided to try slowing it down and adding the trumpet part that weaves in and out. After that, it just felt like the clear album opener, and lyrically it became a great introduction to the type of characters the listener would meet throughout the whole record.
In the studio, we found more ways to give the song character, such as choosing to kick in the drums a hair earl and adding Rhodes. Reid really fleshed out the lyrics to the outro when it came time to track vocals. We wanted the bass in this song to be the thing that you can follow throughout and guide the listener through the different environments. Kind of like the track of an amusement park ride.
Finally, we wanted the strings to really lift up the “choruses” in the way they would in a Walker Brothers song and we wanted them to provide Laurie Anderson-esque feel in the verses. We had our friend Adam come over to our basement to record violin and we tracked countless layers of violin noise and harmonies.
„Serafina”
“Serafina” was the last song to come together. The whole thing started in fragments. We just knew we wanted to write an uptempo song, so I laid down a couple of energetic drum beats the first time we went down to record with Drew. We essentially wrote the bass and guitar parts with those beats in mind and started building a demo using them.
We wanted the drum and Bass interplay to be strong since it would be the backbone of the verses. If you listen to the verses, you can hear the kick drum fill in all the pauses in the bass line to add that sense of urgency. The noise that comes in during the second half of each verse took us a while to perfect. We had layers of manipulated synth and vocals thrown into it so it felt lively within itself but not overpowering.
Reid came up with the call and response chorus idea when he was writing the lyrics and that’s when the song really came to life. William and I hadn’t seen Reid in a month while he isolated himself to write the lyrics for the album. So when we went into the studio and heard what he came up with, we were stoked. He really brought out the twisted, fiery aspects of the guitar part in the chorus with the lyrics of the song.
„Machete”
Machete is another song that went through many transformations. It started out as a noise song we worked on for months. A couple of the layers from that iteration made it into the final version — the noise loop in the bridge and the wobbly slide guitar in the final passage — but the rest weren’t used. When William came up with that bouncing bass line, our whole understanding of the song shifted. We began to focus on that part and added some marching, militant sounding drums to bolster it. I wanted to create a long chord progression that would play over William’s part so I sat down with my keyboard and came up with the chorus progression. I played it for Reid and he almost immediately came up with the guitar part on top of it. That was an exciting moment because we finally felt like all these pieces had become something special together. We recorded a version in our basement where we vamped the final chorus for a really long time to allow for Reid to really build vocally and lyrically. The lyrics to this song give me chills every time, and I think it’s one of our best.
Co państwo na to?