
Sampha – Process
Zza piosenek zamieszczonych na albumie „Process” nieśmiało wychyla się człowiek, który nie ma wiele do ukrycia, ale co istotniejsze – nie kreuje się na kogoś, kto jest większy niż życie.
Od wielu lat bezskutecznie próbuje sobie wmówić, że muzyka nie jest tak istotna jak mu się wydaje. Nieuleczalny zbieracz muzyki na nośnikach. W plecaku przynosi ją drzwiami, a ta wysypuje się oknem. Nie uznaje kanonów poza swoim osobistym. Ostatnio wyszedł z szafy z kasetami Roxette i przestał obwiniać się za przyjemności. Nie wie co autor miał na myśli, wiec woli opisywać jak płyty, rozpychając się łokciami, wiją sobie gniazda w jego głowie.
Zza piosenek zamieszczonych na albumie „Process” nieśmiało wychyla się człowiek, który nie ma wiele do ukrycia, ale co istotniejsze – nie kreuje się na kogoś, kto jest większy niż życie.
Po co łączyć ze sobą różne bajki? Kiedy powiedzieć ,,stop”? Dlaczego technologia analogowa jest bardziej interesująca od cyfrowej? Oraz czego spodziewać się na koncertach promujących płytę, pełną utworów, o tytułach których mogłoby nie być – opowiada Tomasz Mreńca, który wydał właśnie solową płytę ,,Land”.
James Blake zmaterializował się jako twórca, dla którego sztuki nie istniał wcześniej żaden sensowny kontekst. Niby pojawiały się powtarzane notorycznie w recenzjach klasyfikacje typu „post-dubstep” czy „modern soul/folk”, ale z perspektywy czasu można chyba przyznać, że jedyną osobą, która nadaje ton retoryce na temat twórczości Jamesa Blake’a jest sam James Blake.
Dziś film animowany obchodzi swoje 124 urodziny, a my z chęcią wspominamy nie zawsze bezpieczne związki ożywionego obrazu z muzyką.
Muzycy Dużego Jacka, to Czterej Jeźdźcy Apokalipsy we własnej osobie. Powietrze gęstnieje gdy nadchodzi ich godzina, a nuty podpowiadają im chaos i szaleństwo.
Choć często redukowani do duetu Yorke-Greenwood (czasem nawet pomijając tego drugiego) Radiohead to ciągle grupa, doskonale działający kolektyw, który ostatecznie razem realizuje wizje kolejnych albumów. Koncepcje które są siłą ich muzyki.
Keely po raz kolejny dowodzi, że jest zarówno sprawnym grajkiem (większość instrumentów napędza osobiście), jak i zdolnym songwriterem.
„Nomads” to ładunek, którego materiałem wybuchowym jest wewnętrzny niepokój. Słychać to w zimnej jak lód muzyce i słychać to w ponurych i pozornie nieskładnych tekstach.
30 kwietnia został ustanowiony Międzynarodowym Dniem Jazzu. Bardzo mnie to cieszy, bo muzyka improwizowana, nie mniej niż kolejarze, nauczyciele, życzliwość, praca czy nawet kobiety i dzieci zasługuje na to, aby się nad nią w zadumie pochylić.
Idea nie posiadania frontmana została posunięta do granic paranoi. Nikt nie ma swojej piosenki. Nikt nie ma nawet swojej zwrotki.